Razer? Ci od produktów dla graczy zrobili dobry system audio?
Razer tworzy głównie sprzęt dla graczy – słuchawki, klawiatury, myszki, podkładki. Sporym zaskoczeniem jest więc fakt, iż ten producent tworzy także bardzo fajne produkty audio. Swego czasu testowaliśmy słuchawki Kraken, które były naprawdę dobre. W ubiegłym roku firma zaprezentowała głośnik Bluetooth – Leviathan. Sprzęt grał dobrze, jednak był troszkę za dużych rozmiarów. Dlatego też producent postanowił stworzyć mniejszą wersję – czy to dobre posunięcie?
Zestaw bogaty – jak na Razera przystało.
Zanim opowiemy jak grał Razer Leviathan Mini pokażemy Wam zawartość opakowania oraz dowiecie się jak wygląda sam głośnik, jakie jest spasowanie elementów i tym podobne.
Zestaw jest naprawdę ciekawy i widać, że firma nie oszczędza na opakowaniu. Dzięki temu wiemy, że mamy do czynienia z produktem wyżej jakości i tak też jest nie tylko w teorii, lecz także w praktyce. Kiedy podniesiemy kartonową pokrywę opakowania ukaże się nam bohater testu – Leviathan Mini. Tuż pod nim umieszczono niezbędne instrukcje obsługi, naklejki z logo firmy. Następnie w wyścielanych gąbką miejscach umieszczono ładowarkę z gniazdem USB, dwie końcówki oraz przewody: USB z pozłacanymi końcówkami, audio z końcówkami miniJack 3,5 mm. Producent nie zapomniał także o pokrowcu (siatkowym), które zabezpieczy nasz głośnik przed przypadkowymi uszkodzeniami. Jak widać wszystko jest przemyślane co jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu, że Razer bardzo dba o swoich klientów.
Jakość wykonania? Pozytywne zaskoczenie.
Widać, że Leviathan Mini jest bardzo solidnie wykonany. Przede wszystkim sama waga wynosząca 538 g małego (54 x 185 x 55 mm) głośniczka mówi sama za siebie. Spasowanie poszczególnych elementów jest wręcz wzorowe. Bryła Leviathan’a Mini sprawia wrażenie jakby była jedną całością. Jeśli chodzi o sam wygląd urządzenia – również jesteśmy pozytywnie zaskoczeni. Nie ma tu przepychu – jest skromność, minimalizm i o to właśnie chodzi. Tego typu sprzęt ma robić „wow” dźwiękiem, a nie wyglądem. Często możemy zobaczyć świetnie wyglądające systemy audio, które wręcz krzyczą swoim designiem, a kiedy odtworzymy pierwszą piosenkę emocje opadają bardzo szybko. Tak się nie dzieje w przypadku Razer Leviathan Mini – ba, jest wręcz odwrotnie. Emocje pojawiają się dopiero wtedy, kiedy włączymy muzykę – brawo Razer!
Wygląd zewnętrzny.
Jak już wcześniej wspominaliśmy, wygląd bardzo przypadł nam do gustu. Głośnik jest elegancki, ma poprawny design, a ergonomia poszczególnych przycisków, czy umieszczenie gniazd jest poprawna.
Na prawej krawędzi producent umieścił dwa przyciski: włączający urządzenie oraz Bluetooth, a także dwa gniazda: Jack 3,5 mm oraz microUSB. Druga krawędź skrywa małe, bardzo małe wręcz logo NFC, które sugeruje, że przyłożenie smartfona wyposażonego w tą technologię do głośnika umożliwi komunikację pomiędzy urządzeniami.
Górna krawędź zarezerwowana jest dla trzech przycisków – dwa z nich służą do regulacji głośności, natomiast trzeci odpowiada za odbieranie połączeń czy zatrzymywanie utworów.
Z przodu jedne z najważniejszych podzespołów: dwa głośniczki o średnicy 45 mm, natomiast z tyłu radiatory pasywne 40 mm. Moc jaką generują głośniczki to 24W. Mało? Być może, jednak dźwięk jaki wydobywa się z Leviathan’a Mini naprawdę robi wrażenie. Szczególnie, że jest to przecież małe „pudełeczko”, które idealnie nadaje się na wypad na plażę, polanę itd.
Razer Leviathan Mini – jak gra?
Cóż – już na wstępie zaznaczyliśmy, że głośnik wywarł na nas bardzo, ale to bardzo pozytywne wrażenie jak na tego typu urządzenia. Redaktor testujący ten głośnik lubi, jak sprzęt gra dobrze i oczywiście nie ma co oczekiwać tutaj jakości monitorów Denona czy innych producentów, aczkolwiek jak na swoje gabaryty i docelowego usera Leviathan Mini wypada świetnie.
Zaskakujące jest duże natężenie dźwięku jakie wydobywa się z testowanego sprzętu. Jest on na tyle głośny, że podczas wieczornego wypadu na ognisko ze znajomymi, domówki czy innego spotkania towarzyskiego można śmiało wykorzystać Leviathan’a Mini jako źródła dźwięku. Mocnego dźwięku trzeba przyznać.
Sprzęt potrafi nie tylko krzyczeć, ale też zagrać ciszej – zarówno podczas głośnego jak i cichego słuchania muzyki uzyskujemy ten sam efekt – bardzo czysta jakość brzmienia – miękkie, niskie tony, czyste wysokie i trochę słabo słyszalne średnie, ale czego oczekiwać po dwóch małych głośniczkach 45 mm.
W redakcji mieliśmy już sporo różnych głośników Bluetooth i praktycznie zawsze był ten sam problem – brak niskich tonów, przez co muzyka traciła naprawdę wiele, niezależnie od jej rodzaju. W porównaniu np. do JBL Pulse w przypadku produktu Razera doły są bardzo dobrze słyszalne, czyste i delikatne – takie, jakie być powinny, aczkolwiek wiadomo – to kwestia gustu.
Średnich tonów jest za mało i troszkę to przeszkadzać będzie osobom z wyczulonym słuchem. Być może, jeśli pokręcimy trochę equalizerem to coś uda nam się wydobyć, aczkolwiek nie oczekiwalibyśmy zbyt wiele – po prostu wypadają one słabo i już.
Wysokie tony są zaskakująco dobre. Świetnie słychać poszczególne instrumenty, np. w muzyce klasycznej gdzie klarowność tego typu dźwięków musi wręcz stać na wysokim poziomie. Tak też się dzieje w Leviathanie Mini.
Oprócz słabo słyszalnych tonów średnich jest jeszcze jeden minus, ale cóż – to małe urządzenie i chyba nic się na to nie poradzi. Chodzi o szerokość sceny, a raczej jej brak. Ewidentnie słychać, że jest muzyka wydobywa się z jednego, małego pudełeczka. Ewentualnie można kupić drugi głośniczek, ponieważ można je sparować i ustawić na szerokość maksymalną wynoszącą 4 metry. Dzięki temu będziemy mogli usłyszeć już jakąś scenę i zapewne wrażenia z odsłuchu muzyki będą zdecydowanie lepsze. Niestety opcja ta nie należy do najtańszych bo już sam jeden głośniczek kosztuje około siedemset złotych. O tym, że im lepsza jakość muzyki tym lepiej chyba pisać nie trzeba, prawda? Jeśli mamy np. Spotify Premium możemy już uzyskać ciekawej jakości dźwięk, jeśli jednak odtwarzamy mocno skompresowaną muzykę usłyszymy znaczną, podkreślamy znaczną różnicę – pogorszenie dźwięków.
Razer Leviathan Mini myśli za nas, serio!
O co nam chodzi? Konkretnie o bezobsługowość wręcz systemu. Leviathan Mini sam wyłącza się przy dłuższej nieaktywności oszczędzając baterię. Nie ma potrzeby ponownego parowania – po prostu działa i już. To akurat przypadło nam znacznie do gustu, ponieważ niejednokrotnie przy testach innych zestawów Bluetooth mieliśmy niemałe problemy z łącznością.
Szkoda jedynie, że czas działania na baterii wynosi jedynie dziesięć godzin, przy czym ładowanie trwa cztery. Znamy dużo różnych urządzeń, które są o wiele tańsze i grają dużo dłużej. Może nie osiągają tak rewelacyjnych wyników jeśli chodzi o jakość dźwięku, ale baterią biją znacznie urządzenie Razera. Cóż – nie można mieć wszystkiego, jednak w tej cenie oczekiwalibyśmy przynajmniej 24 godzin grania.
Dodatkiem z którego praktycznie wcale nie korzystaliśmy jest opcja rozmów głosowych, jednak prawdę mówiąc – ktoś tego używa? Jako, że to test sprawdziliśmy jak wygląda w praktyce korzystanie z tej funkcji. Dźwięk jest dobry – my również jesteśmy dobrze słyszani przez rozmówcę. Ot, rozmowa przez tryb głośnomówiący – nic specjalnego.
Podsumowanie, czyli kupić, nie kupić?
Początkowo myśleliśmy, że będzie to krótki test, jednak o Razer Leviathan Mini można napisać sporo – szczególnie o jakości dźwięku, którą oferuje. Jest ona jak na głośniki Bluetooth wręcz wybitna – bije konkurencję na głowę. Jakość wykonania również stoi na wysokim poziomie. Cóż – nawet słabo słyszalne tony średnie nie przeszkadzają w codziennym użytkowaniu przez mniej wymagających „słuchaczy”. Ewentualnie można przyczepić się do baterii, która powinna być nieco pojemniejsza i to wszystko – praktycznie nie możemy doszukać się wad w tym produkcie co jest aż dziwne. Głośnik idealny? Może przesada, ale z pewnością godny uwagi, nawet pomimo wysokiej ceny. Prawdę mówiąc – jest ona adekwatna do otrzymywanej jakości urządzenia. Razer Leviathan Mini? Zdecydowanie warto!
Artykuł Razer Leviathan Mini – tak powinien grać głośnik Bluetooth. pochodzi z serwisu TechON.pl - włącz technologię!.